czwartek, 28 kwietnia 2016

William Morris i angielskie produkty luksusowe

Wystawa Fortnum&Mason


Często się słyszy, że świat jest jaki jest. Co zrobisz, nic nie zrobisz, było, jest i będzie tak samo. William Morris to brytyjski Leonardo Da Vinci, przedsiębiorca, wydawca, pisarz, projektant. Człowiek, który swoim przekonaniom i pracy poświęcił całe swoje życie. Tak też skwitował je lekarz, który sporządzał akt zgonu. -Przyczyną śmierci Williama Morrisa było po prostu bycie Williamem Morrisem - orzekł - i pracowanie ciężej niż dziesięciu mężczyzn razem. Miejsce, w którym znajduje się muzeum dalekie jest oczywiście od stagnacji. Promienieje kolorami, wzorami, zachęca do samodzielnego badania życia projektanta oraz zagranie w prowadzenie jego biznesu.


Wyjazd do Londynu 03.04
-Muzeum Williama Morrisa
-Fortnum&Mason
-Twinings Shop&Museum
-Little Venice
\

To, że nie wiesz kim był William Morris nie umniejsza ani jego zasług ani Twojej wiedzy. Mój pierwszy kontakt z wzorami Morrisa miał miejsce na zszywce, gdzie szybko przypięłam do swojej tablicy jedno z ilustracji prezentujących jego projekt tapety. Urodził się w zamożnej rodzinie i chciał, aby każdy miał dostęp do użytecznych i ładnych mebli i tkanin. Jego firma sprzedawała przedmioty stojące w opozycji do zachwytu industrialną rewolucją. Starał się o zapewnienie swoim pracownikom jak najlepszych warunków. Nie dowiadujemy się tego z nudnych tablic pełnych niepotrzebnych dat. Zamiast tego muzeum pełne jest cytatów oraz zabawnych anegdot, które budują barwny i interesujący obraz człowieka, który inspiruje nie tylko do remontu w swoim pokoju, ale także do zmiany nastawienia do świata. Zdecydowanie polecam wszystkim, ponadto wstęp jest darmowy.


 Grałam tylko przez moment, ale już po roku uzbierałam 382 funty.

William Morris oprócz sklepu prowadził także wydawnictwo. Spod jego ręki wychodziły pięknie zdobione książki, które oddawały hołd nie tylko słowu, ale całej historii.

Potem pojechałam na sklepy. Właściwie do jednego z najstarszych (najstarszego?)  w Londynie, założonego w 1707r. Fortnum & Mason. Być może przychodził do niego sam Morris, by kupić coś z asortymentu "produktów luksusowych". W sklepie znajdziemy różne rodzaje herbat, kaw, przetworów, czekolady i praliny, porcelanę, biżuterię czy torebki. Nie kupiłam niczego, ale napawałam się widokiem.



Drugi sklep, który odwiedziłam tego dnia okazał się dużo bardziej przystępny cenowo. Twinings to najpopularniejsza herbata w Anglii, którą w dużej liczbie paczek przywiozłam do Polski, by parę dni później zobaczyć je na półce jednego z delikatesów. W siedzibie sklepu firmowego jest również regał dumnie nazwany muzeum, ale nie warto tracić czasu na badanie starych dokumentów, kiedy od progu uderza nas intensywny aromat.


Warto wpaść tu dla samego zapachu. W sklepie można nabyć różne rodzaje kawy i herbaty, i te droższe i te tańsze, dostępne w każdym markecie. Jest wąsko i kolorowo.

Tak jak i wcześniej, zrezygnowałam z pójścia do Harrodsa, do którego nic mnie nie ciągnie oprócz poczucia obowiązku. Odłożyłam to na później i swój dzień zakupów bez zakupów skończyłam na dwóch sklepach.

Ci, którzy podróżują z dworca Paddington (m.in. ja), drastycznie odczuli zamknięcie przystanku metra lini Bakerloo na tej stacji. Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Wyszłam na londyńskiej Wenecji, tylko parę metrów od przystanku lini Hammersmith&City. Nigdy specjalnie bym się tam nie wybrała, ale było warto wykorzystać pół godziny do pociągu i zobaczyć uroczy kanał w środku Londynu.





Tereny przy małej wenecji są zaprojektowane bardzo minimalistycznie, skojarzyły mi się z nowym rynkiem w Katowicach. Oprócz tego jest tam dużo instalacji artystycznych oraz rzeźb - również misia Paddingtona.
 Po zobaczeniu dwóch małych Wenecji w Londynie i ... Cieszynie pora uderzyć na dużą :). Pora nadejdzie w następnych latach, bo póki co mój kalendarz jest dość zapełniony, co można łatwo wyczytać z opóźnień i regularności postów. Do opisania inny wypad do Londynu, Kingston-upon-Thames oraz Wielkanoc w Walii, podczas której zwiedzałam trochę w przerwach między jedzeniem jednego czekoladowego jaja a drugiego. W sobotę wyjeżdżam do Dover i Canterbury, a w maju czeka mnie jeszcze York i Szkocja! Nie spodziewałam się, że uda mi się naprawdę zobaczyć wszystko, co zaplanowałam.

-radosna jak słoneczko
an-pair

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz